Jak zapewnić udane wspolzycie kobiecie?

 

Szczególnym przypadkiem była choroba zwana amor hereos (hiperurbanistyczna pisownia słowa Eros). Obejmowała ona patologiczny żal po nieodwzajemnionej miłości, dobrze znany w starożytności i coraz częściej pojawiający się w literaturze medycznej od XI wieku. Definicja Bernarda de Gordona (ok. 1258–ok. 1318), który wykładał na Uniwersytecie w Montpellier około 1300 roku, stała się standardem: „choroba psychiczna, ponieważ umysł błądzi bez celu, z niewielką ilością radości przeplataną częstym bólem”. Podobnie jak sama choroba, jej objawy również zaczerpnięto z literatury medycznej starożytności: bezsenność, osłabienie, bladość skóry, nieregularne tętno itp. Według Arnalda z Villanova, przegrzanie serca prowadzi do wyschnięcia części mózgu oraz uszkodzenia osądu i wyobraźni. Dalszy rozwój prowadzi do melancholii, a w najgorszym przypadku do śmierci. Strzały wystrzelone przez bóstwo, czy to strzały zarazy Apollina, czy strzały Jahwe, czy strzały miłości Kupidyna, są pociskami chorób i zawsze przynoszą cierpienie tym, których dotkną.
 
Klasycznym przykładem poezji średnio-wysoko-niemieckiej jest choroba miłosna Lawinii w romansie Eneida Heinricha von Veldeke (ok. 1150–1190/1200), pisanym od około 1170 roku, i zachowanym, między innymi, w bogato iluminowanym rękopisie (ok. 1210). Lawinia leży na łóżku, dręczona miłością, załamując ręce i błagając Panią Miłość o litość: „Cierpię teraz tak okrutnie”. Podobny los spotyka królową Dydonę w średniowiecznych wersjach Eneidy, która kończy się samobójstwem. Jako formę terapii traktaty medyczne zalecały nie tylko bicie i pijaństwo, ale także, podobnie jak arabscy ​​lekarze, praktykę współżycia z kimś innym niż ukochana osoba, pod hasłem „similia similibus”.
 
  Gerard z Berry (koniec XII wieku) np. B. zalecał częste stosunki seksualne z różnymi partnerami w przypadkach nieodwzajemnionej miłości – amor heros był, w przeciwieństwie do dzisiejszych czasów, stanem traktowanym poważnie jako choroba. Jest prawdopodobne, że w oparciu o te nauki medyczne, kanonista taki jak Oldradus de Ponte († 1335), adwokat kurii w Awinionie i sędzia Roty Papieskiej, również klasyfikował seks jako formę szaleństwa (dlatego przysięgi nie były wówczas wiążące). Podobnie Gerard de Bourge (de Solo, połowa XIV wieku) uważał, że seks pozamałżeński pomaga w przypadku nieodwzajemnionej miłości. Giovanni Michele Savonarola, słynny profesor medycyny na uniwersytetach w Padwie i Ferrarze (i dziadek Geronimo Savonaroli), nauczał, że najlepszym sposobem działania w przypadkach tego stanu jest uprawianie seksu z kilkoma kobietami.
 
 Praktyki seksualne Konkretne przykłady stosowania seksu jako środka leczniczego są rzadkie i trafiają do historii głównie wtedy, gdy dotyczą wyższych warstw społecznych. Albert z Akwizgranu (koniec XI wieku), jeden z najważniejszych historyków I krucjaty, donosi jednak, że Frankowie zaatakowani przez śmiertelnie jadowite węże w okolicach Sydonu otrzymali od miejscowych radę, „że ukąszony mężczyzna powinien natychmiast odbyć stosunek z kobietą, a kobieta z mężczyzną, a w ten sposób oboje zostaną uwolnieni od obrzęku spowodowanego jadem”.138 Niestety, nie ma żadnych informacji o powodzeniu lub niepowodzeniu tego środka. Kapetyński Ludwik VII (1120–1180) ciężko zachorował podczas kampanii wojennej.
 
  „Po tym, jak lekarze, zarówno jego własni, jak i ci, którzy się zjechali z całego świata, dokładnie zbadali genezę choroby, wszyscy zgodnie stwierdzili, że to nieszczęście dotknęło go z powodu jego długiej abstynencji i wyrzeczenia się stosunków seksualnych […]. Wspólną radą wszystkich było, aby w międzyczasie przyprowadzić do niego dziewczynę, która by go wyleczyła, a nawet uratowała mu życie”.
 
 Chociaż obecny biskup i inni wysocy duchowni zapewnili króla o jego bezgrzeszności w tym przypadku, Ludwik odmówił kuracji i odpowiedział: „Niech Pan spełni swoją wolę, bo wolę umrzeć w czystości niż żyć jako cudzołożnik”. Ludwik VIII (1187–1226), który cierpiał na infekcję, otrzymał tę samą radę, odmówił w ten sam sposób i wydał odrzuconą dziewczynę za mąż z honorem.
 
 Terapia seksualna opisana przez Tomasza z Chobham w jego Księdze Pokuty jest wyjątkowa: Twierdził, że nadmierne pożądanie erotyczne może być chorobą, „chorobą nie tylko umysłu, ale i ciała, ponieważ szpik kostny puchnie, żyły się zwężają, a wszystkie zmysły ciała są osłabione”. Wyleczenie można było osiągnąć nie tylko poprzez ascezę i abstynencję, ale także „per medicinalem cautelam”. W tym sensie anonimowy biskup kazał zamknąć jednego ze swoich duchownych w celi ze swoim kochankiem i zakazał im „rozdzielania ich od siebie”. (czy byli skuci łańcuchami?). Po wielu dniach spędzonych „luksusowo”, duchowny był całkowicie wyczerpany – „wypróżnił się do cna”146: – i przysiągł, że nigdy więcej nie będzie miał stosunków z tą kobietą. „I tak został uleczony ze swego urojenia, jakby szatan wypędził szatana”.
 
 Nie mniej wyjątkowa jest terapia epilepsji poprzez stosunki seksualne ze zwierzętami. Wśród licznych zachowanych późnośredniowiecznych listów odpustowych z kancelarii królewskiej znajduje się jeden z 1415 roku, w którym rzemieślnik imieniem Jehan de Cucy otrzymuje ułaskawienie za przestępstwo, które w innym przypadku prawie zawsze karane było spaleniem na stosie. Kiedy młodzieniec był tak dręczony przez „wielkie zło lub zło świętego Jana”, że nie mógł już wykonywać swojego zawodu, otrzymał (od którego, jak nie powiedziano) radę, aby odbyć trzykrotny stosunek ze zwierzęciem, najlepiej z klaczą. Chociaż było to „bardzo straszne, okropne i odrażające”.
 
 Jan zastosował się do zalecenia, aczkolwiek z największą niechęcią („odraza jego serca”). Przynajmniej wydawało mu się mniej grzeszne, jeśli nie „udzielał ani nie spuszczał pary poza punkt swojego nasienia”. W rzeczywistości choroba zdawała się teraz ustępować; jednak wyrzuty sumienia skłoniły Jana do pielgrzymki do Rzymu, gdzie otrzymał papieskie rozgrzeszenie. Ponieważ jednak we Francji nadal groziła mu kara śmierci za sodomię (zazwyczaj homoseksualizm, ale także, jak w tym przypadku, zoofilię), odwołał się do Karola VI i uzyskał u niego również ułaskawienie.
 
 Powszechnymi wówczas metodami leczenia padaczki były dieta i kauteryzacja, nawet do poziomu trepanacji czaszki. Giammatteo Ferrari da Grado, profesor Uniwersytetu w Pawii w latach 1432–1472, umieścił w swojej książce Consilia przypadek, który początkowo wydawał się możliwy do leczenia jedynie poprzez stosunek płciowy. Chodziło o kobietę, która w młodości często uprawiała seks z mężem, który teraz nie był w stanie lub nie chciał jej zaspokoić. Gdy nie była w ciąży, rozwijała w sobie niepohamowane pożądanie seksualne, które, jeśli nie zostało zaspokojone, kulminowało w „paroksyzmie”, czyli wielodniowych drgawkach lub atakach histerii. Z drugiej strony, stosunek płciowy powodował zanik objawów. 
 
 Ferrarius przypisywał to sangwinicznemu temperamentowi kobiety, który, jak twierdził, powodował nadmiar nasienia, którego nie można było wydalić. Rozwijające się opary wywoływały nie tylko halucynacje, ale także wspomniane wcześniej objawy somatyczne. Lekarz szczegółowo zalecił dietę niskotłuszczową, aby zapobiec wzrostowi krwi i wynikającego z tego płynu nasiennego. Zalecił również twarde, chłodne łóżko, unikanie leżenia na plecach i unikanie wszelkich podniet.
 
 Myśli o seksie miały być tłumione przez względy moralne. Obejmowało to mnóstwo leków, ale tylko dwa upuszczania krwi rocznie. Wreszcie, mąż był zobowiązany do „dostatecznego odbycia stosunku” po menstruacji. Co więcej, jeśli ataki nawracały, matrona miała „włożyć palec w srom i łaskotać go tam, aby naturalnie wydalić materię z dołu, tak aby nie została zatrzymana”. Jeszcze lepiej byłoby jednak, gdyby mąż przespał się z nią. Alternatywnie można było używać dildo pokrytego skórą zwierzęcą i natartego olejem („instrumentum ligneum”), co oczywiście duchowieństwo potępiało jako grzech. Nawiasem mówiąc, Arnald z Villanova przepisywał zakonnicom, których zdrowie zdawało się być zagrożone z powodu braku seksu, wkładkę (prawdopodobnie przypominającą dildo) do pochwy, która miała wywołać ejakulację, czyli orgazm.
 
 Uzdrawiający seks w poezji We wczesnej prowansalskiej liryce trubadurów wielokrotnie pojawia się motyw, że jedynie stosunek seksualny z upragnioną kobietą może uleczyć poetę z miłosnej choroby. Cercamon (połowa XII wieku) na przykład poleca swojemu posłańcowi poinformować damę, że nie może zostać uzdrowiony, dopóki nie będzie mógł jej pocałować i objąć nago obok siebie w zasłoniętej komnacie: 
 
 Pragnienie kobiety zawsze można „uleczyć” tym ludzkim „lekarstwem”. Inną wersję znajdujemy u Poggio, a następnie w Cent Nouvelles Nouvelles, dedykowanym Filipowi Dobremu z Burgundii około 1460 roku i wielokrotnie publikowanym od 1486 roku. Pewien brat z zakonu św. Dominika zakochuje się w szanowanej, a zatem nieosiągalnej żonie; jednak wymyśla podstęp, by postawić na swoim z „la simplette”. Bandażuje palec wskazujący i skarży się na straszliwy ból. A ten ból można uleczyć tylko w pochwie kobiety. Fakt, że „leczy” się tam nie rzekomo bolący palec, ale inną część ciała, odpowiada gatunkowi żartu.
 
MiX obrazków.
 


















































 

Komentarze