Kościół małżeństwo dopasowanie seksualne
Kilka zagadnienień z tematyki: kościół, małżeństwo, seks, dopasowanie seksualne. Ile partnerów przed ślubem?
Dyskusje na temat roli kobiet w Kościele często ograniczają się do sensacyjnych debat dotyczących kapłaństwa kobiet. Niektórzy zastanawiają się, czy to mężczyźni nie są inspiratorami tych rozmów.
Przede wszystkim warto zadać pytanie, czym dla nas jest Kościół. Jeśli postrzegamy go jako wspólnotę różnych powołań, darów i służby, to rzeczywiście poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o miejsce kobiet w tej wspólnocie, a raczej o ich powołanie, ma sens. Otrzymując od Boga dar płci, jednocześnie otrzymujemy zadanie do wypełnienia.
Zachęcanie kobiet do aktywnego uczestnictwa w życiu parafii, wykorzystując ich talenty, to umiejętność, której kapłani powinni się nauczyć. Taka służba przyniesie radość, a kobiety znajdą swoje miejsce zgodnie ze swoim powołaniem, spełniając się jako chrześcijanki. W rezultacie Kościół, zarówno lokalny, jak i powszechny, stanie się bogatszy.
Kościół powinien być świadectwem wspólnoty, w której akceptacja ról wynikających z daru płci prowadzi do harmonii opartej na wzajemnym szacunku i służbie.
Fiksacja na seksualności, którą Kościół prezentuje od wieków, wynika między innymi z potrzeby sprawowania społecznej kontroli: „proboszcz, duszpasterz – posłuszne stadko”.
Brak wiedzy na temat seksualności i wzajemnych potrzeb prowadzi do oskarżeń.
Często przystępujemy do rozmowy bez zastanowienia się nad sobą, co utrudnia zrozumienie naszych żali i niezadowolenia. Przykładem może być sytuacja, w której kobieta czuje się zmuszona do współżycia z mężem, który przez lata powtarzał, że potrzebuje seksu, aby nie sięgać po pornografię. Po pięciu latach uświadamia sobie, jak wiele szkód to wyrządziło, i nie jest w stanie dłużej tego tolerować.
W drugiej połowie XX wieku temat ten był szeroko omawiany, jednak ostatnio Kościół znacznie ucichł w tej kwestii. Uważam, że wcześniejsze zakazy zaszkodziły wielu osobom, utrudniając parom, a zwłaszcza kobietom, pełne zaakceptowanie swojej seksualności po ślubie. Mężczyźni i kobiety wstydzą się swojej seksualności, a kobiety nie uczą się, jak powinien wyglądać dobry seks i nie wiedzą, jak wyrazić swoje potrzeby. To prowadzi do wielu niepotrzebnych cierpień w związkach.
Nauki Kościoła na temat seksualności, naszych ciał i sposobu, w jaki je przekazujemy, wyrządzają krzywdę zarówno mężczyznom, jak i kobietom. Tak, powiedziano. Mężczyźni mają wypaczone wyobrażenia o seksualności i są uzależnieni od pornografii, podczas gdy wiele kobiet tkwi w pułapce „grzecznej dziewczynki”, co uniemożliwia im pełne cieszenie się swoją dorosłą seksualnością. W rezultacie wiele z nas nie potrafi myśleć, czuć, ubierać się ani wyrażać seksualnie. Nie potrafimy pokochać naszych ciał, które są darem od Boga, bez odwoływania się do wykładów, które tłumią wszelkie formy kobiecego spełnienia seksualnego. Tak, mamy problem z Kościołem, który szkodzi kobietom, mężczyznom i małżeństwom. (I dzięki niemu temu dzisiaj również trzeba to starać się naprawiać również przez rozmowy, terapie, działania.
Nie tylko Kościół, ale i codzienne życie stawia przed nami wyzwania.
Nagle okazuje się, że rzeczywistość, która nas otacza, wdziera się w nasz związek. I to już nie ta chemia decyduje o jakości tego seksu, tylko codzienność – jest stres w pracy, są zwierzęta domowe, czasem są dzieci (albo pojawiają się po drodze), są choroby denerwujący teściowie, matki, ojcowie. Cała ta rzeczywistość staje się konkurencją dla prostego cieszenia się sobą i seksem. Może się okazać, że jesteśmy totalnie niedopasowani – ja wolę seks wieczorem, a partner rano; ja preferuję szybkie numery, a ktoś inny woli dłuższe zbliżenia. Mnie właściwie wystarczy seks oralny, ktoś potrzebuje innej stymulacji. Nagle pojawia się rozbieżność. Mówię tu tylko o stereotypowych potrzebach, nie wspominając o mniej typowych fantazjach erotycznych, które wymagają przygotowania. W takiej sytuacji pojawia się trudność, a za nią pytanie – co z tym zrobić? Czy to można jakoś pogodzić? Dlatego konieczne jest podejmowanie działań, takich jak rozmowy, terapia i inne formy wsparcia.
Tylko że rozmowa nie na zasadzie, czego ja od ciebie oczekuję albo jakie miałabym potrzeby w związku z tobą, ale rozmowa poprzedzona analizą tego, co jest we mnie, co mi przeszkadza, dlaczego mi przeszkadza, co mi się podoba, dlaczego mi się podoba. Bo często zabieramy się za taką rozmowę bez zastanowienia się nad sobą i wejścia w to, jakie ja mam potrzeby, co stoi za moimi żalami, czy jakimś niezadowoleniem. Zbadanie tych kwestii pozwoli lepiej przygotować się do rozmowy. I jeżeli tematem rozmowy są kwestie związane z częstotliwością, z porą dnia, czy np. ze stresem w pracy, to często są to rzeczy, które można jakoś dogadać. No bo jeżeli ja zrozumiem, że stres w pracy powoduje, że w ogóle nie mam ochoty na seks i będę umiała o tym porozmawiać, wypowiedzieć ten problem na głos, to będzie można się wspólnie temu przyjrzeć i poszukać jakiegoś rozwiązania.
Może się zdarzyć, że problem tkwi w
kwestiach związanych z indywidualnymi potrzebami i preferencjami
seksualnymi. Na przykład jedna osoba może pragnąć podduszania, podczas
gdy druga nie tylko tego nie lubi, ale może również obawiać się
spróbować, ponieważ ta technika wymaga odpowiedniego przygotowania.
Problemy związane z niestereotypowymi upodobaniami mogą być trudniejsze
do rozwiązania, ponieważ druga osoba może po prostu nie być gotowa na
takie doświadczenia. Warto zadać sobie pytanie, czy jesteśmy w stanie
zrezygnować z tych potrzeb lub umówić się z partnerem na alternatywne
sposoby ich zaspokajania, na przykład poprzez oglądanie pornografii.
Może się również zdarzyć, że druga osoba nie zgodzi się na takie
rozwiązanie.
Istnieje wiele różnych kombinacji, które mogą się
zderzyć, co może prowadzić do trudnych doświadczeń zarówno w
przeżywaniu, jak i w doświadczaniu intymności. Bez otwartej rozmowy
trudno będzie znaleźć rozwiązanie. Wierzę jednak, że zawsze istnieje
szansa na osiągnięcie porozumienia.
Wszyscy mamy w sobie pewne
oczekiwania wobec seksu. Na przykład, jeśli ktoś doświadczył takiego
pełnego zrozumienia w seksie z inną osobą, podczas którego pojawiły się
mega fajerwerki, a nawet miało się wrażenie, że partner/ka czyta w
myślach i wszystko „dzieje się samo”, a potem po okresie chemii miłosnej
odczucie to zaczyna zanikać i wszystko już „nie jest tak, jak było”, to
może pojawić się myśl, że to już nie jest ta sama osoba. Że to już nie
„to” i trzeba szukać kolejnej osoby. Warto jednak pamiętać, że takie
poszukiwanie może przypominać dążenie do świętego Graala – czegoś, co w
rzeczywistości nie istnieje. Nasze oczekiwania często są podsycane przez
filmy i seriale, w których ludzie dosłownie padają sobie w ramiona, a
wszystko „dzieje się samo”. Niestety realnie tak nie jest! Nawet jeśli
pojawiają się emocje, to my jesteśmy aktorami w tym akcie, a nasze
aktywne decyzje mają ogromne znaczenie.
W takiej sytuacji
przydałby się program naprawczy lub remont samego siebie. Czasami możemy
nie dostrzegać problemu, a innym razem warto poszukać grupowego
wsparcia, które pomoże nam zarówno teoretycznie, jak i praktycznie w
kontekście intymności.
Wspólnoty i żeńskie zgromadzenia są
aktywne w wielu dziedzinach życia Kościoła – w pracy opiekuńczej,
wychowawczej, wydawniczej, modlitwie i kontemplacji.
W wielkim mieście istnieje Wspólnota Małżeństw, która porusza tematy
komunikacji, codziennych rutyn, cielesności, celebracji, wychowania
dzieci, relacji z otoczeniem, pracy zawodowej oraz rozwoju osobistego.
Wymiana myśli odbywa się zarówno w parach małżeńskich, jak i między
małżeństwami w wspólnocie.
Wspólnota skierowana jest do młodych
małżeństw. Zapraszamy oboje małżonków, a ze względu na formę spotkań –
bez dzieci. W czasie warsztatów istnieje możliwość zapewnienia opieki
dla dzieci w kąciku zabaw.
W naszej wspólnocie również mogą być organizowane spotkania, które będą
dotyczyć nagości i seksualności, przynajmniej w formie rozmów oraz
praktycznego stosowania tych tematów. Dlatego warto już teraz
przygotować się do przekazania systemowej wiedzy oraz wymyślić
odpowiednie bajki dla dzieci. Niektóre zagadnienia zostaną wkrótce
opublikowane.
Naszą wspólnotę można również określić jako żeńskie
zgromadzenie w zupełnie innej sferze – miłości i seksualności.
Niestety, praca nad własną seksualnością jest obecnie bardzo aktualna.
Można mieć skojarzenia z haremem, gdzie zbiór kobiet należy do jednego
mężczyzny. Jednak w naszej wspólnocie nie ma sułtana, a dominujący
mężczyźni pełnią rolę liderów w społeczności. To może przypominać
telewizyjny program „Magia Nagości”, w którym uczestnicy próbują wybrać
partnera spośród nagich osób.
Nie wiem jeszcze, czy będziemy
korzystać z tego sposobu życia poprzez wzajemne rozmowy, czy bardziej
jako wybór partnera do seksu. Można się jednak spodziewać, że powstanie
większy krąg nagich kobiet i innych osób, które będą skupione na
wspólnym dobru związanym z nagością i seksualnością. Każda kobieta i
mężczyzna znajdą odpowiedni dla siebie sposób uczestnictwa.
Bibilońskie rozwiązania
W
starożytnym Babilonie mężczyzna mógł mieć nie tylko żonę, ale także
konkubiny, które mógł wprowadzać do domu, jeśli jego żona była chora lub
niepłodna. Jeśli mężczyzna nie miał dzieci z konkubinami, mógł ożenić
się po raz drugi, nie rozstając się z pierwszą żoną. Druga żona miała
jednak pozycję podporządkowaną, a pierwsza zajmowała uprzywilejowaną
pozycję zarówno wobec konkubin, jak i żony obocznej.
Kodeks
Hammurabiego stał na straży wierności małżeńskiej, absolutnie
przestrzeganej, zwłaszcza przez kobietę. Mężczyzna, który utrzymywał
stosunki pozamałżeńskie, nie musiał obawiać się poważnych konsekwencji,
jak to miało miejsce w patriarchalnym systemie, ponieważ małżeństwo
służyło przede wszystkim zapewnieniu mu potomstwa. Gdy mąż podejmował
relacje pozamałżeńskie (nie wystarczały mu kontakty z żonami i
konkubinami), groziła mu zazwyczaj grzywna. Natomiast w przypadku kobiet
za stosunki pozamałżeńskie przewidziana była kara śmierci.
Prostytucja,
która jako instytucja publiczna była związana ze świątynią i uprawiana
przez obie płcie, oferowała dodatkową możliwość aktywności seksualnej
poza związkiem małżeńskim.
Ilu kochanków przed ślubem?
Niektóre
kobiety pozostają wierne jednemu mężczyźnie przez całe życie i nie
skarżą się na brak satysfakcji. Inne natomiast potrzebują kontaktu z
wieloma partnerami, aby odnaleźć tego jedynego.
Czasami wybierają
spośród dwóch lub trzech, a innym razem z dużo większej grupy. Zależy
to od temperamentu, charakteru oraz sposobu postrzegania życia. Wszak
nie ma ludzi identycznych. Różnice te skłaniają do zadania pytania: jaka
powinna być i ilu kochanków powinna mieć dziewczyna przed wyjściem za
mąż?
Według powszechnie panujących opinii, ściśle związanych z
naszą kulturą, wychowaniem, nawykami i presją społeczną, istnieją trzy
główne poglądy na ten temat:
1. Jeśli mężczyzna miał, powiedzmy,
pięćdziesiąt kobiet, uważany jest za niezłego podrywacza, który
wyszumiał się przed ślubem i powinien być wiernym małżonkiem. Kobieta z
podobnym doświadczeniem postrzegana jest jako puszczalska i
prawdopodobnie taka pozostanie po ślubie.
2. Kobieta nie powinna
leżeć w łóżku jak kłoda, ale zbyt duża aktywność seksualna również nie
jest wskazana, ponieważ może budzić domysły w rodzaju: „gdzie lub od
kogo ona się tego nauczyła?”, co stawia ją w niekorzystnym świetle.
Paradoksalnie preferowany jest typ dziewczyny z doświadczeniem.
3.
Najlepszy materiał na żonę to kobieta kochająca, oddana, częściowo
podatna na sugestie męża, ale z własną osobowością. W przeciwnym razie
może stać się nudną kurą domową.
Ilu kochanków przed ślubem?
Oczywiście,
to tylko część zdań na ten temat współgrania miłości, seksu i
małżeństwa, które zmieniają się z upływem lat w wyniku przemian
społeczno-obyczajowych. To, co było nie do przyjęcia, na przykład w
latach 50., dzisiaj jest codziennością.
Zatem, jaki rodzaj
kobiety jest najodpowiedniejszy z punktu widzenia trwałości związku
małżeńskiego? Nie istnieje dokładna prognoza — twierdzi psycholog, dr
Jens Corssen — z mojego doświadczenia wynika, że partnerzy, którzy przed
ślubem prowadzili nienaganny tryb życia i cieszyli się doskonałą
opinią, potrafili w ciągu paru miesięcy doprowadzić małżeństwo do
katastrofy. I przeciwnie — byłe prostytutki okazywały się wspaniałymi
matkami i wiernymi żonami.
Choć nauka może uświadomić nam pewne
mechanizmy naszych zachowań, nie jest w stanie zagwarantować, że związek
tej pary będzie długi i szczęśliwy, a inna para nie ma szans na wspólne
przeżycie trzech tygodni. O trwałości związku decyduje przede wszystkim
chęć bycia ze sobą konkretnych osób, dwóch osobowości, które potrafią
się zharmonizować lub nie. Każdy z nas potrzebuje różnorodnych
doświadczeń i zawsze będzie dążył do ich zdobycia, a dopiero później
stwierdzi, w jaki sposób je wykorzysta w przyszłości.
Istnieją
kobiety, które po znajomości z dwoma mężczyznami dochodzą do wniosku, że
w seksie i w miłości nie odkrywają już nic nowego, i to, co przeżyły
całkowicie im wystarcza. Ale są też inne, dla których każdy nowy partner
jest źródłem kolejnego olśnienia, a ich miłość zawsze pozostaje świeża i
nowa, niezależnie od liczby.
Dr Corssen, jak każdy „porządny” teoretyk, pokusił się o stworzenie recepty na powodzenie małżeństwa:
„Przede
wszystkim radziłbym trzymać się własnych przekonań i odczuć. A jeśli
ktoś do tej pory nie natrafił na swoją „prawdę”, powinien jak
najszybciej ją odkryć. Wówczas będzie w stanie zdefiniować, czym jest
dla niego seks, miłość i małżeństwo oraz co jest dla niego priorytetem.
Zatem, jaki rodzaj kobiety jest najodpowiedniejszy z punktu widzenia
trwałości związku małżeńskiego?
Kościół (mówiąc oględnie) nie
poleca przygód przedmałżeńskich, ponieważ jest zdania, że tylko jedna
kobieta jest przypisana jednemu mężczyźnie i że przed ślubem nie powinna
mieć żadnych przygód seksualnych.
Innego zdania są lekarze. Twierdzą,
że zebrane przez kobietę przed ślubem doświadczenia mogą tylko
pozytywnie wpłynąć na kształt i rozwój małżeństwa, czyniąc je niemonotonnym i atrakcyjnym.
Z
tego doświadczenia wynika, że partnerzy, którzy przed ślubem prowadzili
nienaganny tryb życia i cieszyli się doskonałą opinią, potrafili w
ciągu kilku miesięcy doprowadzić małżeństwo do katastrofy. W kościele
jest parcie na szybkie zawieranie małzeństw, bo nie chcą młodzi żyć w
grzechu seksu przedmałzenskiego. A pózniej następuje duża ilość
rozwodów, osób niedopasowanych seksualnie.
Ilu kochanków przed ślubem?
Oto dwa różne bieguny… Wybór należy do każdego z nas. Dzięki Bogu!



















































Komentarze
Prześlij komentarz