Kult ofiarowania seksu dla bogiń
Cóż, seks może przybierać wiele form i mieć różnorodne cele.
Kiedyś to były obrzędy religijne! Seks zamiast modlitwy, święcenia w formie kastracji, kopulacje w imię sił nadprzyrodzonych.
Starożytny
świat czasami oddawał się niektórym z najbardziej niemoralnych praktyk
seksualnych, jakie kiedykolwiek stworzono. Każda kobieta musiała oddać
się nieznajomemu w świątyni. Źródła internetowe wspominają tu o
boginiach Mylittę i Afrodytę.
Kult bogini Mylitty
Mylitta jest bramą do istoty wszechrzeczy. Tylko przez jej ciało wiedzie droga do poznania wiecznej jaźni, która przenika wszystko. Jest widomym ziszczeniem tej jaźni. W niej żeński czynnik dwoistej zasady istnienia przybiera najdoskonalszą formę spośród wszystkich, jakie zna Stworzenie. To ona, w tej ziemskiej postaci, nosi w sobie pierwszy promień światła, z którego powstaje wszystko.
Jest żywym wcieleniem Mylitty, królowej niebios i ziemi, wiatru – świętego tchnienia, wszystkich krain i bogów. Przez nią, wszechobecną, mogę zjednoczyć się z tym, co otwiera przede mną wieczność.
O tym myślę, gdy patrzę na akwarelę Stanisława Kocjana, malarza kapłanek mrocznych kultów i nagich dziewic, składanych w ofierze. Kult bogini Mylitty Mistrz Kocjana, Marian Wawrze niecki, Strażnik Wiary Przyrodzonej Słowian, wciąż sygnował swoje płótna swastyką, lecz niedługo miały nadejść czasy, gdy wielbiciele oper Wagnera będą używać złamanego krzyża do rytuałów w oparach cyklonu B. W malarstwie Kocjana jest jakby zapowiedź ofiary całopalnej, jaką Polska złoży na ołtarzach czcicieli trupich czaszek. Mam też olejny akt jego pędzla; nawet tam kobieta stoi pochylona i udręczona, oparta o ścianę rękami, które wyglądają na skrępowane – jakby czekała na uderzenie bata.
Świątynia z akwareli Kocjana stoi na peryferii bezczasu. Nie można przypisać jej do żadnej epoki dziejów, żadnej cywilizacji, żadnego porządku w architekturze. Anachroniczna i eklektyczna, gromadzi je w sobie wszystkie. Przybytek asyryjskich bogów ma rozmach rzymskiego templum, obcy budowlom Sumerów lepionych z suszonej gliny. Belkowanie wysokiego stropu wspierają egipskie kolumny z hattrickami kapitelami, ołtarz flankują chaldejskie skrzydlate byki lamas su.
Przed moimi oczami odbywa się rytuał świętej ofiary. Przy ołtarzu stoi naga kobieta, której ciało posłuży do zjednoczenia z boską Mylittą. Bogini zstąpi z przestworzy ponad zikkuratem i objawi się w postaci swojej kapłanki, która sama stanie się Mylittą. Przez krótki czas, tyle, ile potrzeba do spełnienia liturgii, będzie boginią.
Każda kobieta musiała oddać się nieznajomemu w świątyni. Widzę jej zmieszanie. Arcykapłan w baniastej tiarze czuwa nad ceremonią. Przed obnażoną kobietą stoi ten, który zaraz dostąpi łaski – zgięty w pół starzec, któremu dotknięcie bogini ma zapewne rozgrzać stygnącą krew. Panuje tropikalny upał, lecz starzec przywdział królewskie szaty, które mają świadczyć o jego bogactwie. Jest tam jeszcze naga harfistka, siedząca na posadzce przy ołtarzu, młody eunuch okryty tylko przepaską na biodrach, który przypatruje się tej scenie, a w oddali widać jeszcze inne nagie kobiety, które czekają na swoją kolej, aby złożyć z siebie ofiarę.
Ta, która to właśnie czyni, stoi oparta o mensę ołtarza i odwraca głowę od arcykapłana i starego człowieka w pięknych szatach, który wpatruje się, osłupiały, w jej łono. Nie jest ciekawa, kim będzie ten mężczyzna, z którym dopełni się rytuał. Jak każda z babilońskich kobiet, raz w życiu musi oddać się obcemu mężczyźnie w imię Mylitty.
O tym pisał Herodot. Mylitta miała świątynie w Niniwie, Ur chaldejskim, Uruk, Nipper i Babilonie. Każda babilońska kobieta raz w życiu oddawała się za pieniądze nieznajomemu, co czyniło ją poświęconą wielkiej bogini. Młode dziewczęta mogły ofiarować bogini swoje dziewictwo, w czym pośredniczył kapłan. Defloracja, dokonana przez uświęconą osobę, miała aspekt świętości.
Według Herodota bogini, którą Asyryjczycy nazywają Mylittą, przez Arabów zwana jest Ali lat. Imię to nasuwa skojarzenia z Lilith, pierwszą żoną Adama, o której Biblia milczy. Kabaliści utrzymują, że Adam przez sto lat wystrzegał się Ewy, aby nie zapełnić piekła ich potomstwem. W chwili słabości Lilith uwiodła go i została jego żoną, a z ich związku powstały demony. Ewa natomiast stała się kochanką upadłego anioła Samaela, który wślizgnął się do raju w postaci węża. Amerykańska dziewiętnastowieczna wolnomyślicielka i mistyczka seksualna Ida Craddock, badająca dzieje niebiańskich oblubieńców, przyznała się, że sama dostąpiła wielkiego przywileju, zostając ziemską żoną anioła o imieniu Soph, nawiedzającego ją nocami z niewidzialnego świata.
Pisma Craddock z zakresu ezoterycznej seksualności niektórzy uznają za jedne z najbardziej niezwykłych ludzkich dokumentów, jakie kiedykolwiek powstały. Zajmowała się zwłaszcza okrytymi mrokiem niedopowiedzeń i usuwanymi z powszechnej świadomości tradycjami dotyczącymi aniołów Bożych, którzy brali sobie żony spośród córek ludzkich. Mówi o tym Biblia, a komentarze na ten temat pozostawili Paweł Apostoł i ojcowie Kościoła. Ireneusz z Lyonu napisał, że kobieta powinna mieć na głowie zasłonę ze względu na aniołów. Tertulian zalecał noszenie zasłon przez dziewice, ponieważ ich twarz jest tak niebezpieczna, że skłania aniołów do grzechu. Justyn Męczennik mówi, że aniołowie dali się uwieźć miłości do kobiet i spłodzili dzieci, a zniewoleni przez swoje pożądliwe namiętności rozplenili wśród ludzi wszelką niegodziwość. Święty Augustyn nie śmiał zaprzeczyć, że duchy powietrzne mogą być cielesne, skoro ten żywioł, poruszany jedynie wachlarzem, wyczuwalny jest zmysłem ciała i dotykiem, mogą też ulegać pożądaniu i obcować z kobietami w sposób, który one odczuwają. Wierzył jednak, że aniołowie Boży w żadnym wypadku nie mogli się aż tak zatracić.
Asyryjska Mylitta była tą samą boginią, którą hebrajskie źródła nazywają Asztoreth, a Abraham znał jako Astarte. Jej anachroniczne hipostazy to mezopotamska Inanna, przerażająca punicka Tanith, owiana dymem palonych żywcem niemowląt i „szepcząca o miłości, która jest straszniejsza niż nienawiść”; babilońska Isztar, ugaryckie Hanat i Anath, egipska Izyda, a może też egipska Qadesh, koryncka Afrodyta, syryjska Wielka Kochanka – Atargatis oraz rzymskie Dea Caelestis i Wenus Erycyńska. Wspólną cechą liturgii tych kultów było założenie, że miłość zmysłowa ma wartość uświęcającą. Miłość jest wyzwaniem rzuconym ciemności. Być może jedyną drogą, by w najwyższej harmonii ducha i ciała osiągnąć poczucie jedności tego, co ludzkie, z boskością.
To, co widzimy na ołtarzu w świątyni Mylitty, jest tylko zewnętrznym przejawem tego, co Kocjana w istocie interesuje. Co unosi się, niewidoczne, w aurze nasycającej tę scenę, gdyż przyziemne ma pozwolić osiągnąć nadziemskie, niebiańskie.Pollski malarz Kocjan bada mistykę miłości zmysłowej, która dla niego jest czymś więcej niż tylko zespoleniem płci. Bada duchowość skupioną w transcendencji kobiety. Akt, którego ziemski obraz mamy przed oczami, odbywa się w kosmosie, gdyż zasadnicze znaczenie mają najgłębsze powiązania pomiędzy wewnętrznym światem człowieka, a rzeczywistością makrokosmosu. To akt stwórczy w najbardziej pierwotnej, metafizycznej postaci. To nie kobieta i mężczyzna łączą się w murach świątyni, lecz boska mądrość – wieczna, święta siła życiowa i czynnik przemiany w stwórczym procesie, dynamiczny aspekt Absolutu, przenika teologiczny kobiecy aspekt boskości, sferę, która staje się dawczynią formy dla niebios, ziemi i wszystkiego. Akt, który prowadzi do powstania nowego życia, jest stworzeniem całego Wszechświata.
Objawienia wiecznej kobiecości, obecne w adoracji Mylitty i pokrewnych jej pogańskich kultach, nie należą do zamierzchłej przeszłości. Zdarzają się i dzisiaj. Około 1990 roku na Ukrainie iluminacji dostąpiła Marina Cwigun, dwudziestosiedmioletnia pracownica komitetu okręgowego Komsomołu w Dniepropietrowsku, później dziennikarka radiowęzła w donieckiej fabryce przędzy czesankowej. Boga rozpoznał w niej mąż, Jurij Kriwonogow, sowiecki inżynier-cybernetyk z Instytutu Neurologii, Psychiatrii i Narkomogli Akademii Nauk Medycznych Ukrainy w Charkowie, założyciel ezoterycznego Instytutu Duszy, a zarazem współpracownik tajnego wydziału KGB, zajmującego się badaniem manipulacji masową świadomością. Kriwonogow, nowe wcielenie Jana Chrzciciela, ogłosił Marinę stwórcą wszechświata o imieniu Maria Devi Christos. Według niego przeżyła śmierć kliniczną, a kiedy jej dusza opuściła ciało i wstąpiła do nieba, inna dusza, boska, przeniosła się do umierającego ciała Mariny.
Maria Devi Christos wkrótce przyciągnęła do siebie sto tysięcy fanatycznych wyznawców, którzy na jedno jej słowo gotowi byli spłonąć.
Mówiła o sobie, że jest Matką Światła, Matką Wieczności, Wielką Niezaistniałą, która Trwała Sama w Sobie, kiedy nic jeszcze nie zaczęło być, gdyż było, przed czasem, w niej samej. Odwiecznie męskie trwało w niej, spojone z odwiecznie żeńskim w błogosławionej harmonii doskonałości, aż wypełnił się czas i męskie zostało uwolnione, wprawiając w drżenie wszystkie sfery jej istoty. Światło macierzy poznało męża, własnego syna, poczętego w jej ciele, które ociekając krwią, otworzyło bramy raju.
Obiecywała niebiańską miłość – któż by się jej oparł?
– Wejdź we mnie – wzywała. – Napełnij się moim bogactwem, obmyj się w mojej krwi i współzaistniej z atomami mojej istoty, współtwórz siebie mną. We mnie jest królestwo niebieskie, jestem naczyniem świętym, napełnionym mądrością miłości, niebiańskim rajem! Wejdź we mnie na wieczność, wąska jest droga do królestwa rozkoszy. Każdy, kto mnie zazna, stanie się świętym.
Kult bogini Afrodyty
Poza biblijnymi Sodomą i
Gomorą, Babilon jest jednym z nielicznych miast starożytności, które
zyskało złą sławę. Mezopotamska stolica uchodziła za najbardziej
rozpasany ośrodek ówczesnego świata, słynąc z „łatwego seksu” i
prostytucji. W tej kwestii tkwi jednak istotny paradoks. Babilońskie
kobiety, owszem, oddawały się obcym, ale czy chodziło im wyłącznie o
zaspokojenie wybujałego popędu lub zarabianie na własnym ciele?
Niekoniecznie. Kopulacji z przypadkowymi partnerami towarzyszyły bowiem
względy religijne.
„Nieciekawą” reputację Babilonu jako
miasta rozpusty zbudowały przekazy kronikarskie. O prostytucji w murach
antycznego miasta wspominał m.in. Herodot, uznawany za „ojca historii”. W
swoich „Dziejach”, powstałych po 450 roku p.n.e., pisał o powszechnej
prostytucji świątynnej, związanej głównie z kultem bogini Isztar: „Każda
kobieta tego kraju musi raz w życiu, w świątyni Afrodyty [Isztar],
oddać się obcemu mężczyźnie, siedząc w uświęconym kręgu świątyni”.
Isztar,
w późniejszym świecie greckim utożsamiana z Afrodytą, była boginią
płodności. Jej kult rozprzestrzenił się na cały Bliski Wschód. Isztar
była boginią miłości i płodności, ale szczególnie kojarzono ją z seksem,
nie tylko tym małżeńskim, a może nawet przede wszystkim pozamałżeńskim.
W eposie o Gilgameszu pojawia się fragment, w którym heros zarzuca
bogini, że ma być ostatnią na długiej liście kochanków. Poza tym Isztar
była boginią wojny, a w zapisach mitologicznych stawała do boju ramię w
ramię ze swoimi królami, nazywając walkę swoim „placem zabaw”.
Oddając
hołd Isztar, kobiety z Babilonii uprawiały sakralną prostytucję.
Zgodnie z relacjami Herodota religijnym obowiązkiem każdej białogłowy
było oddanie się obcemu mężczyźnie, co miało miejsce w murach świątyni, a
wybranek miał za stosunek zapłacić!
W celu spełnienia
obowiązku wobec bogini do jej świątyni pielgrzymowały tysiące pątniczek.
Kronikarz zaznacza, że niektóre – te ładniejsze – szybko wypełniały
swój obowiązek wobec Isztar, podczas gdy mniej atrakcyjne musiały czekać
na swoją szansę nawet kilka lat. Wędrowiec, który odwiedzał przybytek,
płacił damie, którą wybrał do spółkowania, ale nie oznaczało to, że
zatrzymywała ona pieniądze dla siebie. Te były rodzajem ofiary, votum
świątynnym. W ten sposób na usankcjonowanej prostytucji zarabiała
świątynia oraz kapłani.
Wypełnienie seksualnego obowiązku wobec
bogini nie wiązało się z żadnym napiętnowaniem społecznym. Badacze
zjawiska prostytucji sakralnej zaznaczają, że oprócz pielgrzymujących
kobiet przy świątyni Isztar funkcjonował również swoisty dom publiczny,
gdzie kapłanki oddawały się wiernym w zamian za ofiarę.
Popularnym
zwyczajem była także usankcjonowana religijnie defloracja nastoletnich
dziewcząt. Wchodzące w dorosłość nastolatki były wprowadzane w arkana
sztuki miłosnej przez kapłanów, którzy mieli przywilej rozdziewiczania
córek swoich ojców.
Festiwal Pon
Festiwal Pon to rytuał, który odbywa się w
świątyni na górze Kemukus. Mówi się, że świątynia, znajdująca się na
wyspie Jawa, była miejscem, w którym wielu (zarówno żonatych, jak i
niezamężnych) gromadzi się w określone dni, aby odbyć stosunek seksualny
z zupełnie obcymi ludźmi.
Ten starożytny rytuał trwa od XVI
wieku, a pielgrzymi wierzą, że przynosi im szczęście i bogactwo.
Uczestnikami tego rytuału są osoby z różnych kategorii społecznych,
takie jak żonaci mężczyźni, gospodynie domowe, urzędnicy państwowi oraz
prostytutki.
Dla kraju, w którym religia i seks są tematami tabu,
idea „góry seksualnej” wydaje się bardzo dziwna. Historia zaczyna się w
VI wieku, kiedy młody indonezyjski książę miał romans ze swoją macochą.
Uciekli na tę górę, gdzie uprawiali seks, a podczas jednego z czynów
zostali złapani, zabici i pochowani.
Podczas festiwalu
uczestnicy mogą wybierać swoich partnerów seksualnych, oprócz własnych
małżonków, a następnie są zobowiązani do uprawiania seksu z osobą, którą
wybrali. Po pierwszym dniu muszą wrócić do tego samego miejsca w ciągu
35 dni na drugi rytuał seksualny.
Rytuał stał się tak
popularny, że przekształcił się w atrakcję turystyczną. Chociaż władze
zdają sobie sprawę z tego, co dzieje się na tej górze, udają, że nic nie
widzą, jak informuje „Telegraf”.
W przeciwnym razie więcej
mężczyzn przychodzi na górę niż kobiet, co sprawia, że prostytutki
również oferują swoje usługi. Z powodu prostytucji pojawia się pytanie, w
jaki sposób nawet przywódcy religijni mogą uczestniczyć w tym rytuale.
Raczej nie spotyka się tam ludzi z Zachodu.
Kolejnym problemem są choroby przenoszone drogą płciową, na które na górze została otwarta klinika.
Legendy
mówią, że wspomniane miejsce festiwalu, którym jest Gunung Kemukus,
było miejscem, w którym książę Pangeran Samudro i jego macocha zostali
pochowani po tym, jak oboje zostali przyłapani na seksie. Jedna z wersji
opowiada, że książę, tuż przed śmiercią, postanowił zalegalizować seks
pozamałżeński, podczas gdy inna sugeruje, że mieszkańcy wioski
uwierzyli, że naśladowanie ich czynów przyniesie im szczęście. W ten
sposób zainicjowali Festiwal Pon, mając nadzieję, że jeśli będą uprawiać
więcej seksu pozamałżeńskiego niż książę, zostaną obdarzeni
błogosławieństwem szczęścia.
Nie jest jasne, w jaki sposób
oczekuje się, że festiwal niewierności przyniesie szczęście, ale mówi
się, że ludzie, którzy w nim uczestniczą, mocno w niego wierzą. Niektóre
pary biorą w nim udział potajemnie, nie informując swoich małżonków,
podczas gdy inne otwarcie przyznają się do uczestnictwa w tym rytuale.






















































Komentarze
Prześlij komentarz