Madrzy ludzie wymyslili wibratory i ploty z pod kanapy

 Mądrzy ludzie wymyślili wibratory i ploty z pod kanapy

Mądrzy ludzie wymyślili wibratory. Seks jest genialny, jeśli towarzyszy miłości. Miałem szczęście – moja więź z Elżbietą od początku była erotycznym misterium pełnym najgłębszych, miłosnych przeżyć, namiętności, fascynacji i olśnień. Jej obecność pobudzała radosne uczucia, które trwają do tej chwili doskonałe, piękne i dające szczęście… 

 


 

Od pierwszego spotkania

Od pierwszego spotkania (a była to randka „w ciemno”, po kilku miesiącach nocnych rozmów przez telefon) Elżbieta była dla mnie kimś wyjątkowym. Kiedy weszła do mojego mieszkania, od razu rzuciła mnie na kolana urodą, szczerością, poczuciem humoru i cudownym, kobiecym ciepłem. Po raz pierwszy w życiu spotykałem kobietę, która potrafiła być piękniejsza niż piękna. Znakomicie opalona, ze starannym makijażem, w seksownym kostiumie i pantoflach na wysokich obcasach, oszołomiła mnie.

Telefonicznie całkiem poważnie umawialiśmy się na „pójście do łóżka” i już od pierwszej, wspólnej minuty miałem na to ochotę, ale równocześnie błagałem los, by nie był to koniec znajomości; taki sobie krótki, kapryśny epizod. Czułem, że jest dla mnie najważniejszą kobietą na świecie. Była radością, pięknem, namiętnością i diabli wiedzą, czym jeszcze…

Płonie z podniecenia

Płonąłem z podniecenia i umierałem ze strachu, że się rozmyśli. Nie wiedziałem przecież, ile w naszych rozmowach było żartu, a ile prawdy. Nie wiedziałem, czy ma kogoś, czy kogoś kocha, czy nie musi za chwilę wracać do domu, czy jeszcze ją zobaczę… Poza tym było we mnie coś, co nie pozwalało mi rzucić się na nią. Myślę, że oboje „czuliśmy” subtelność sytuacji i gwałtowność zapewne popsułaby atmosferę intymności.

Była ciepła sierpniowa noc. Staliśmy na balkonie… Pomyślałem, że potrzebny jest pocałunek. Długi, wilgotny, namiętny pocałunek z moim językiem zanurzonym w jej ustach; ze smakiem śliny drażniącym podniebienie; z utratą tchu, z przytuleniem… I stało się! Z Warszawą kilkadziesiąt metrów pod nami. Ja, który nie całowałem kobiety od niepamiętnych czasów, odwróciłem łagodnie Elżbietę, odciągnąłem ją od balu-strady i dotknąłem wargami jej ust.

Myślałem, że to będzie zadyszana chwilka i że zawstydzony swoją nieporadnością (ja się, kurczę, nigdy nie umiałem całować) odsunę się od niej zaraz, gadając coś bez sensu dla odwrócenia uwagi. Stało się inaczej. Poczułem oszałamiającą przyjemność i podniecenie. Naparliśmy na siebie językami, mieszając ślinę, która wydawała się być jej intymnym sokiem i moją spermą równocześnie… Elżbieta objęła mnie. Oczami wyobraźni widziałem palce z długimi, polakierowanymi na pomarańczowo paznokciami, wślizgującymi się w moje włosy. Przylgnąłem łapczywie do jej ciała, ciesząc się jego bliskością. Potem nie mogłem już postąpić inaczej, jak wziąć Elżbietę na ręce i zanieść do łóżka.

Mądrzy ludzie wymyślili wibratory

Pozwoliła się rozebrać i oszołomiła mnie jej nagość. Była piękna, czysta i niemal krystaliczna – tak wtedy pomyślałem, pamiętam… Zakochanym wzrokiem pieściłem drobne piersi, które objawiły mi się jak wizerunki z chińskiej porcelany. Elżbieta była trochę zawstydzona, ale świadoma nagości, która była konieczna. Rozchyliłem jej uda i zachwycony wydepilowanym łonem wtuliłem usta w wilgotną kobiecość. Czułem przy tym, że namiętność pozbawia mnie siły. Gigantyczne pulsowanie wewnątrz mojego ciała odbierało mi prężność członka. Elżbieta natomiast, łagodnie rozwarta, oczekiwała spełnienia. Przeklinałem siebie, moją wieloletnią masturbację, brak umiejętności panowania nad reakcjami… Czułem drżenie jej łona, kiedy czubkiem języka sięgnąłem do zagłębienia w tyłeczku. Najdelikatniej jak mogłem, z pełną świadomością pieszczoty, dotykałem opuszkiem palców maleńkiej łechtaczki i wiedziałem już, że teraz powinienem wejść członkiem do mokrej jak gąbka cipki…

Cóż z tego, skoro moja męskość nie chciała wcale być męska. Koniecznie potrzebowałem wsparcia, a że mądrzy ludzie wymyślili wibratory, a ja nie byłem durniem i miałem je, więc przełamując strach sięgnąłem do szuflady przy łóżku. Śliniąc obficie obłość najbardziej wyrafinowanej zabawki, wsunąłem ją wolno do obydwu kobiecych wnętrz. Elżbieta zareagowała przepięknie. Wchłonęła to, co było przedłużeniem mojej ręki; gładziła mnie, dając znać, że to akceptuje. Przesunąłem się ustami wyżej i naprężone sutki w moich ustach „mówiły”: dobrze! rób tak dalej!

Nie pamiętam, jak długo trwały te pieszczoty. Pamiętam tylko szept Elżbiety: Mam orgazm! Byłem jak po marihuanie! Miała orgazm, będąc ze mną po raz pierwszy. Poczułem się skończenie szczęśliwy i mój zachwyt dorównywał mojemu orgazmowi, którego przecież nie miałem. Tak! Nie miałem wytrysku, ale rozkosz oszołomiła mnie totalnie. Wiedziałem już, że kocham Elżbietę do bólu; że kocham autentycznie po raz pierwszy w życiu, że jestem z kobietą, na którą czekałem pięćdziesiąt lat. Właśnie! Przecież ja miałem już pięćdziesiątkę… A ona? Dopiero czterdzieści i najpiękniej kwitnącą kobiecość, jaką kiedykolwiek widziałem…

Leżąc wtulony w jej nagość, usiłowałem ukryć w prześcieradle starzejące się ciało. Przemknęła mi przez myśl jej bielizna, którą przed chwilą zdejmowałem, ale jakoś nie obejrzałem dokładnie. Miała seksowne majteczki stringi, a przedtem jeszcze przypomniałem sobie o minispódniczce tak krótkiej, że wręcz mikroskopijnej… I to cudownie piękne ciało… Otworzyłem oczy – ten czar nie prysnął. Ta piękna kobieta była ze mną nadal. Położyłem dłoń na drobniutkiej piersi. Pod nią trzepotało się nieuspokojone jeszcze serce. Elżbieta przykryła ręką moją dłoń i zacisnęła palce.

Tak bardzo chciałem, żeby została do rana, żebyśmy spali razem przytuleni. Chciałem wdychać za-pach jej ciała i jej włosów. Muskać ustami kark. Pieścić w dłoniach piersi… Chciałem obudzić się koło niej rano i wierzyć, że tak będzie zawsze.

Zaskomliłem pokornie… Zawahała się… jeszcze próbowałem nakłonić ją pieszczotami do pozostania w łóżku. Jeszcze jeden pocałunek… Elżbieta zaczęła mruczeć zadowolona, a potem pociągnęła mnie na siebie._ Znowu była mokra z podniecenia. Spróbowałem, mimo niepełnej sprawności członka, wejść do jej cipki. Udało się, choć nie bez trudu i lęku. I stał się cud. Moja męskość, otulona cipką, nabrała wigoru niemal natychmiast. Elżbieta przyjęła to z satysfakcją, ale chciałem się spieszyć i przenikałem ją a łagodną powolnością… Całowała mnie nie ponaglając, ale w pewnym momencie przepraszająco powiedziała, że musi do domu… Cóż, trudno. Miałem wrażenie ze coś ważnego się skończyło? Czy na pewno?

Odprowadziłem Elżbietę do taksówki i już chciałem jej powiedzieć, że ją kocham na życie, ale nie chciałem zwalać jej na głowę problemu. Przecież nie wiedziałem, co do mnie czuje, a z kilku zdań rozmowy wywnioskowałem, że co prawda nie jest mężatką. ale nie jest sama. Nieśmiało powiedziałem tylko: – Wiesz, chyba się w tobie zakochałem. (Chyba, chyba„. Przecież ja się zakochałem na amen, więc jakie chyba).
Pocałowała mnie w usta. Taksówka odjechała. Wróciłem do domu, do ciepłego jeszcze od jej ciała łóżka. Leżąc, rozpamiętywałem najdrobniejsze szczegóły erotycznej burzy, która przetoczyła się przez mój dom. Byle do rana, a rano zadzwonię do pracy – myślałem.


Wyznania miłości

Nazajutrz zadzwoniłem i już otwarcie wyznałem jej miłość. Nie odłożyła słuchawki. Wieczorem znów była u mnie… Nie wspominaliśmy nic o łóżku, ale kiedy weszła, nic nie było ważne. Nie przerywając pocałunku, rozbierałem ją i ciągnąłem do sypialni. Śmiała się rozbawiona i zaraz rozsunęła uda, kiedy tylko docałowałem się do jej intymności… Tej nocy została ze mną. – Kochać cię będę zawsze – powiedziała, gdy zasypialiśmy.


Jesteśmy z sobą już rok i jest nam cudownie, a erotyka otworzyła przed nami swój sezam. Żeby tylko zdążyć skosztować wszystkich skarbów. Miłości nie zabraknie, byle tylko starczyło mi sił. Seksrety 3/1999

 

 Nasza wspólnota, to nie będzie taka normalną modlącym się zgromadzeniem kobiet, dlatego każdy temat i nagości i seksie powinien nas interesować.

Ploty spod kanapy.

RZYMSKIE WAKACJE

Po twarzy, a nawet tzw. kopa w tyłek otrzymał Andrzej O., który w Rzymie usiłował robić konkurencję miejscowym, włoskim żigolakom, którzy od lat usługują seksualnie podstarzałym amerykańskim turystkom. Gdy rosła sześćdziesięciolatka prowadziła go do hotelu, nieopatrznie odezwała się do niego po polsku zaprzyjaźniona Mariolka, która tę samą przyjemność robi panom. Gdy to usłyszała amatorka włoskiego seksu, trzasnęła w pysk pechowego kochasia, dołożyła kopa w dupę i powiedziała w jego ojczystym języku: „ja polskiego chłopa w Cikago mogą mieć za dwa dulary, ary, gnoju, chcesz mnie z piniendzy oskubać, jak prawdziwy talijaniec.” 


AUTOSTOPOWICZKA

Bardzo zdziwił się pewien kierowca, który na tzw. autostradzie między Legnicą a Wrocławiem, zabrał do samochodu siostrę zakonną, która usadowiła się na tylnym siedzeniu. Gdy obejrzał się, zobaczył, że „siostrzyczka” podgięła nogi, zadarta habit, a w jego kierunku szczerzy zęby kudłata cipka. Czym prędzej zjechał w boczną drogę. Siostrzyczka założyła mu kondomik i tak zgrabnie go upieściła, że w ciągu niespełna pół godziny dwa razy się spuścił za jedyne 100 zł. Zapytana o tak nietypowe „umundurowanie”, dwudziestolatka powiedziała: teraz tylu się kręci bandziorów, ale myślę, że nawet najgorszy człowiek nie zgwałci siostry zakonnej. 

KUSZENIE

Nasz znajomy zapragnął egzotyki i namówił rumuńską Cygankę na jeden numerek za 50 zł. Bardzo długo się targowała – oczywiście na migi, by wreszcie ulec. Atrakcje zaczęły się parę dni po polsko-romskim eksperymencie. Dupczenie jak dupczenie -ale mimo woli stałem się atrakcją dla parazytologów, gdyż mendy, które złapałem, wprawiły w podziw mojego znajomego uczonego, gdyż nie reagują na żaden ze znanych środków owadobójczych – wyznał nam niefortunny kochaś.

PODNIECAJĄCY ZAPACH NAFTY

Do Gdyni powróciły dwie panienki. Jedna zwana Barbie, druga – Milady. Barbie, szczupła blondyna, Milady dupiasta, cycasta i wielka. Przez ponad rok pracowały wraz z dziewięcioma koleżankami różnych narodowości na statku, który krążył wśród platform wiertniczych na Morzu Norweskim. – Mnie najczęściej zatrudniali Niemcy i Skandynawowie – wyznała przyjacielowi Milady. – A ja miałam powodzenie u kolorowych – skromnie powiedziała Barbie. — A jeden Murzyn to był tak napalony, że jak schodził na nasz statek po trapie to jeszcze nim dotknął stopą pokładu, a mnie zobaczył, to już go trzepał – pochwaliła się Barbie.

REPLIKA

W Santa Monica (USA) wybudowano replikę słynnego kasyna w Monte Carlo. Przy stołach, jako krupierzy, ugania się całe stado różnokolorowych nagusieńkich panienek. Taki sam strój obowiązuje gości. Wstęp tylko dla panów. Różnica polega na tym, że wygranej się nie inkasuje, ale „konsumuje” na miejscu. Każda „krupierka” lub jej asystentka ma na pośladkach fantazyjnie namalowany numer -odpowiednik takiego samego na ruletce. Wstęp do kasyna – 300 dolarów. Wygraną można odebrać nawet przy stole. Po prostu według życzenia można obsługę posunąć albo na krawędzi stołu, albo od tyłu. Żadnych tu nie ma legowisk. Wyjątkowym pechowcom, przed opuszczeniem tej jaskini hazardu należy się „numerek pocieszenia”.

Ploty spod kanapy., Peep Show 1/98.





















































 

Komentarze